[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zwietnie! powtórzyła, zarzuca-jąc torbę na ramię z takim zamachem, że o mało co nie strąciła Rona z krzesła.Mam tego dosyć! Rezygnuję!I ku ogólnemu zdumieniu podeszła do klapy w podłodze, otworzyła ją kop-niakiem i po chwili znikła, opuszczając się po drabinie.Klasa uspokoiła się dopiero po kilku minutach.Profesor Trelawney sprawiaławrażenie, jakby w ogóle zapomniała o ponuraku.Odwróciła się gwałtownie odstolika Harry ego i Rona, oddychając nieco szybciej i głębiej, i otuliła się szczel-niej swoim muślinowym szalem.191 Oooooo! krzyknęła nagle Lavender, tak że wszyscy wzdrygnęli sięi spojrzeli na nią ze strachem. Ooo-ooo, pani profesor, właśnie mi się przy-pomniało! Przecież pani przepowiedziała, że ona odejdzie, prawda? Prawda, paniprofesor? Około Wielkanocy jedno z was opuści nas na zawsze! Pani to powie-działa bardzo dawno, dawno temu, pani profesor!Profesor Trelawney obdarzyła ją ponurym uśmiechem. Tak, moja droga, rzeczywiście wiedziałam, że panna Granger nas opuści.Zawsze jednak ma się nadzieję, że się błędnie odczytało znaki.Tak, tak, we-wnętrzne oko może być nie lada ciężarem.Lavender i Parvati wyglądały na bardzo przejęte i przesunęły się tak, żebyprofesor Trelawney mogła usiąść przy ich stoliku. Ależ Hermiona ma dzień. mruknął Ron do Harry ego, a w oczachmiał prawdziwą grozę. Taak.Harry spojrzał w swoją kulę, ale zobaczył tylko kłębiącą się mgiełkę.Czyżbyprofesor Trelawney naprawdę zobaczyła ponuraka? A on, czy znowu go zobaczy?Zbliżał się finał Pucharu Quidditcha i jeszcze jeden grozny wypadek był ostatniąrzeczą, której by sobie teraz życzył.Podczas ferii wielkanocnych raczej nie dane im było odpocząć.Jeszcze ni-gdy nie zadano im tyle prac domowych.Neville Longbottom bliski był załamanianerwowego zresztą nie on jeden. I to mają być wakacje! ryknął pewnego dnia Seamus Finnigan w pokojuwspólnym. Do egzaminów jeszcze daleko, co oni sobie myślą?Ale i tak nikt nie miał tyle pracy, co Hermiona.Nawet po zrezygnowaniuz wróżbiarstwa miała najwięcej zajęć ze wszystkich.Zwykle opuszczała pokójwspólny ostatnia, już w nocy, i pierwsza pojawiała się w bibliotece rano; oczymiała podkrążone jak Lupin i stale wyglądała tak, jakby miała się za chwilę roz-płakać.Ron zajął się apelacją w sprawie Hardodzioba.Kiedy tylko nie odrabiał pracdomowych, wertował opasłe tomy takich dzieł, jak: Podręcznik psychologii hi-pogryfów oraz Ptak czy podlec? Z badań nad dzikością hipogryfów.Tak był tympochłonięty, że zapomniał o znęcaniu się nad Krzywołapem.Natomiast Harry musiał codziennie godzić naukę z treningami, nie wspomi-nając już o nie kończących się dyskusjach z Woodem na temat strategii i takty-ki.Mecz między Gryfonami i Zlizgonami miał się odbyć w pierwszą sobotę poferiach wielkanocnych.Zlizgoni prowadzili w tabeli dwustoma punktami.Ozna-czało to (jak nieustannie przypominał zespołowi Wood), że muszą z nimi wygraćwyższą liczbą punktów, jeśli chcą zdobyć puchar.Znaczyło to również, że ciężarzwycięstwa spoczywał głównie na Harrym, ponieważ schwytanie znicza dawało192sto pięćdziesiąt punktów. Musisz go złapać, kiedy będziemy mieli ponad pięćdziesiąt punktów powtarzał mu wciąż Wood. Tylko wtedy, kiedy będziemy mieli pięćdziesiątpunktów, Harry, bo inaczej wygramy mecz, ale nie zdobędziemy pucharu.Jasne?Musisz złapać znicza dopiero wtedy, kiedy. WIEM, OLIVERZE! ryknął Harry.Wszyscy Gryfoni dostali prawdziwego bzika na punkcie tego meczu.Nie zdo-byli pucharu od czasu, kiedy szukającym był legendarny Charlie Weasley (starszybrat Rona).Harry wątpił jednak, by ktokolwiek inny, nawet Wood, pragnął zwy-cięstwa tak żarliwie, jak on sam.Konflikt między nim a Malfoyem osiągnął punktkrytyczny.Malfoy wciąż zgrzytał zębami na wspomnienie incydentu pod Wrzesz-czącą Chatą, a wściekał się tym bardziej, że Harry emu jakoś udało się wymigaćod kary.Harry nie mógł mu darować próby sabotażu podczas meczu z Kruko-nami, ale jego żądzę zemsty podsycała jeszcze bardziej sprawa Hardodzioba [ Pobierz całość w formacie PDF ]