[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ashur, Jorge i jeszcze trzeci oprych, Vadim, zabalowali tej nocy na mieście.Poszli doMingel Room Baru w Sollentunie i dali tam czadu.O mały włos, a gliny zwinęłyby Jorgego.Latino poprosił Vadima o nocleg.Teoria Ashura: wciąż jeszcze tam są, jest dopiero dwunastaw południe.Mrado podziękował.Wpadnie do niego później, żeby wypłacić obiecaną nagrodę.Założył skórzaną kurtkę.Do wewnętrznej kieszeni wsunął gumową pałkę.Włożyłrewolwer do kabury.Zszedł do samochodu.Pojechał dobrze już sobie znaną drogą do Sollentuny.Wreszcie się, kurde, coś w tejsprawie ruszy.*Jak to rozegrać? Od razu wkroczyć do mieszkania, jak u Sergia, i zrobić swoje? Sporeryzyko, że oprócz Vadima w mieszkaniu mogą być inni, trudniejsi do obezwładnienia niż tawrzaskliwa narzeczona Sergia.Ryzyko numer dwa: jeśli sąsiedzi usłyszą i ściągną policję, toJorge wyląduje znowu w pierdlu.Latino mógłby pogrążyć tym, co wie, spory kawałimperium jugoli.Wniosek: Mrado powinien dorwać zbiega, kiedy będzie sam.Tymczasem zadzwonił do Ratka, Bobby i innych kontaktów.Pytał ich, czy słyszeli oVadimie.Co to za koleś.Czy jest niebezpieczny.Kazał im dzwonić po znajomych,dowiedzieć się czegoś więcej: czy gość pracuje, gdzie pracuje? W jakim się kręcitowarzystwie? Nosi broń?Mradoobserwowałbramę.Ludziewchodzili,wychodzili.Odnotował:nadspodziewanie dużo ludzi jak na tę porę, w środku dnia.Imigranci, ćpuny-rumuny, facecikatujący swoje żony i inni przestępcy, spędzeni do kupy, na takim samym blokowisku jak to,na którym sam się wychowywał.Mrado rozmawiał właśnie z Bobbą, kiedy z bramy wyszedł typ wyglądający naJorgego.Wcześniej widział latina przy czterech lub pięciu okazjach.Ostatnia: proces, naktórym zeznawał tak, że Jorge poszedł siedzieć na sześć lat.Radovan i Mrado rzucili go napożarcie wilkom - ze stratami trzeba się liczyć.Wtedy latino: młody, hardy koleś, ubrany wmodne i ekstrawaganckie ciuchy.Złoty łańcuch z krzyżykiem.Żel we włosach.Eleganckabródka.Szybkie ruchy i wściekły słowotok.Teraz gość za oknami samochodu: jak ostatnibambus.Włosy kręcone i brunatna skóra.Szedł jak rastaman, wlókł się w rytmie reggae.Powyciągane ciuchy, brudna pikowana kurtka.Pomimo to w tej nędznej posturze dało sięwyczuć coś innego.- prężność.To musiał być ten latino.Mrado zapadł się głębiej w fotelu za kierownicą.Widział, jak Jorge dyskretnie sięrozgląda.Potem ruszył ku stacji kolei podmiejskiej.Za dużo ludzi dookoła, by coś zrobić.Mrado poczekał, aż Jorge skręci za róg, w stronę podziemnego przejściaprowadzącego do kolejki.Wysiadł z samochodu.Założył słoneczne okulary.Okręcił sięszalikiem jeszcze raz, zasłonił brodę.Zwrócił się do wielkiego boga aut: spraw, aby mójsamochód przetrwał nieporysowany, nieukradziony i nietknięty na najniebezpieczniejszejulicy Sollentuny.Poszedł w stronę rogu, za którym zniknął Jorge.Jorge nie skręcił na schody prowadzące do kolejki.Pomaszerował dalej, prosto.Wkierunku Sollentuna Centrum.Mrado zachowywał dystans.A zarazem nie chciał stracićChilijczyka z oczu.Ten wszedł do pasaży Sollentuna Centrum.Mrado odczekał parę sekund przedautomatycznymi rozsuwanymi drzwiami, potem ruszył w ślad za nim.Dokładnie w chwili,kiedy wszedł, spostrzegł, że Jorge wchodzi do marketu ICA.Mrado wślizgnął się do sklepikusieci Expert naprzeciwko.Miał talent do śledzenia, bez dwóch zdań, czuł się jak jakiś MartinBeck16.Zadzwonił do Ratka.Zapytał po serbsku:16 Martin Beck - postać fikcyjna, policjant, bohater serii kryminałów szwedzkiej pary autorskiejSjöwall/Wahlöö, tłumaczonych także na polski, oraz opartej na nich serii filmów.- Gdzie jesteś, Ratko? To ważne.Gdy rozmawiali ze sobą wcześniej, Ratko narzekał na przesadne potraktowanieSergia.Teraz zrozumiał, że coś się szykuje.- Siedzę w domu.Oglądam STCC na Eurosporcie.Znalazłeś go?- Tak.Nocował u kolesia w Sollentunie.Teraz ma się ewakuować.Przygotuj się.Idźdo samochodu.- A tak mi, kurde, dobrze było.Gdzie mam jechać?- Jeszcze nie wiem.Bądź tylko gotów do wyjazdu.- Już zamykam drzwi.- To świetnie.Zadzwonię niedługo.Na razie.Jorge wyszedł ze sklepu.Po dwie reklamówki w każdej ręce.Wyglądały na pełnejedzenia.Pewnie się wybierał do swojej kryjówki.Mrado poszedł za nim na górę, do podmiejskiej kolejki.Podstawowa zasada: żadnychgwałtownych ruchów, kiedy kogoś śledzisz.Taki koleś jak Jorge miał się na baczności -zareagowałby natychmiast.Jorge wyszedł na peron.Mrado został w hali poczekalni.Miał nadzieję, że światłozmieniało szklane drzwi w zwierciadła.Jorge zdawał się czujny.Wtoczył się pociąg w stronę centrum.Jorge wsiadł.Mrado za nim, do innego wagonu.Ponownie zadzwonił do Ratka.Kazał mu jechać w stronę miasta.Na każdej stacji Mrado wyglądał przez drzwi.Jorge nie wysiadł.Pociąg zwolnił.Nieśpiesznie wtoczył się na Centralny.Stanął.Mrado wyjrzał.Zobaczył, że Jorge wysiada.Mrado zaczekał przy pociągu, aż Jorge zejdzie po schodach w stronę głównegodworca metra, T-Centralen.Potem za nim.Jorge daleko przed nim, między ludźmi.Mradomocno się skoncentrował, nie wolno mu było go zgubić.Szli tunelem w stronę T-Centralen.Paru Indian grało na fletniach Pana i postukiwało w bębenki.Przy jednej z kolumnstała kobieta w trenczu, wciskając przechodzącym numery „Strażnicy”.Jorge: na dół, na peron metra.Mrado za nim.W stosownej odległości.Jorge: wsiadł do kolejki metra w stronę Mörby Centrum.Mrado: do innego wagonutej samej kolejki.Wagon prawie pusty.Jacyś dwaj blokersi w bejsbolówkach i wiatrówkach,potencjalny przestępczy narybek, położyli nogi na siedzeniach.Jakiś chłopak ze Stureplanu,tutaj egzotyczny: blond włosy, płaszcz trzy czwarte, wąskie dżinsy, przylizana plereza.Słuchał odtwarzacza mp3.Jorge: wysiadka przy Politechnice, KTH.Mrado: to samo.Jorge przystanął przy rozkładach jazdy autobusów, za barierkami.Sprawdził godziny.Wstąpił do kiosku Pressbyrån.Kupił coś.Reklamówki wyglądały na ciężkie.Wyszedł nagórę, na przystanki autobusowe.Mrado za nim.Chłopak ze Stureplanu, który jechał metrem,też tam był, ustawił się na tym samym przystanku co Jorge.Prawdopodobnie tylko zbiegokoliczności.Mrado sprawdził numer autobusu, 620.Jorge najwyraźniej czekał na kurs w stronęNorrtälje.Mrado zadzwonił do Ratka.Poinstruował go:- Jedź na KTH.Sześćsetdwudziestka nadjechała.Ratka jeszcze nie widać.Mrado odszedł w stronękiosku z kiełbaskami, na środku Valhallavägen.Obok kiosku: kolejka taksówek.Jorge: do autobusu, który powoli wytoczył się z przystanku.Mrado do kierowcy taryfy:- Jedziemy za sześćsetdwudziestką.*Jechali trzydzieści minut.Mrado się niepokoił.Jorge-boy był bystry.Miał się nabaczności.Mógł zacząć się zastanawiać, dlaczego ta taksówka wciąż trzyma się od dwóch dopięciu aut za autobusem.Mrado miał stały kontakt z Ratkiem.Za Åkersbergą przesiadł się do jego samochodu.Utrzymywali względnie stały dystans.Nie było w tym nic dziwnego.Wieleprywatnych aut trzymało się w ruchliwym ogonku za autobusem.Sześćsetdwudziestka nieprzystawała zbyt często.Latino ciągle jeszcze na pokładzie.W końcu: przystanek Dyvik.Autobus się zatrzymał.Jorge wysiadł.Chłopak ze Stureplanu też [ Pobierz całość w formacie PDF ]