RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast pompa homeostatu organicznego, np.serce, choć przeznaczona do działań czysto mechanicznych (przetłaczanie krwi), stanowi układ homeostatyczny wielopoziomowy.Jest ona, po pierwsze, częścią homeostatu nadrzędnego (serce plus naczynia plus regulacja nerwowa), po drugie, układem o autonomii lokalnej (autonomia regulacji skurczów serca, wbudowana w jego własne węzły nerwowe), po trzecie, samo serce składa się z wielu milionów mikrohomeostatów, którymi są komórki mięśniowe.Rozwiązanie jest bardzo złożone, ale też wykazuje wielostronność zabezpieczeń przed zakłóceniami*.Ewolucja, powiedzieliśmy, rozwiązała to zadanie w oparciu o „zimną” technologię katalizy molekularnej, osadzoną w ośrodku płynnym.Możemy wyobrazić sobie drogę ku rozwiązaniu analogicznemu przy użyciu stałego budulca np.jako konstrukcję homeostatów krystalicznych.W tym kierunku zmierzają inżynieria molekularna oraz fizyka ciała stałego.O zbudowaniu takiego „uniwersalnego homeostatu”, jakim jest komórka, nie możemy na razie myśleć.Idziemy drogą odwrotną od ewolucyjnej: ponieważ łatwiej nam, paradoksalnie, produkować homeostaty wąsko wyspecjalizowane.Odpowiednikami neuronu np.są neuristory, neuromimy, artrony, z których buduje się odpowiednie układy, jak MIND (Magnetic Integrator Neuron Duplicator), który wypełnia funkcję logiczną rozpoznawania rozmaitych rysunków złożonych z szeregu sygnałów informacyjnych.Układy typu kriotronu mogą już niemal rywalizować rozmiarami z komórką nerwową (jeszcze dziesięć lat temu elementy takie, więc lampy katodowe, były milion razy większe od neuronu!), a przewyższają ją szybkością działania.Na razie nie umiemy odtworzyć tendencji samonaprawczych.Notabene nie regeneruje się też tkanka ośrodkowego układu nerwowego.Ale znamy układy krystaliczne, powstające przez śladowe zanieczyszczenie atomowej siatki — atomami określonych pierwiastków, w taki sposób, że całość zachowuje się, w zależności od wstępnego zaprojektowania, jako wzmacniacz kaskadowy, jako heterodyna, jako przekaźnik, prostownik itp.Z podobnych kryształów można złożyć np.odbiornik radiowy.Dalszym krokiem będzie już nie układanie dowolnej całości funkcjonalnej z bloków krystalicznych, ale radio (czy mózg elektronowy) z jednej bryły kryształu.Dlaczego zależy nam na takim rozwiązaniu? Otóż osobliwością podobnego systemu jest to, że radio–kryształ, rozcięty na dwoje, stanowi dwa niezależne i w dalszym ciągu działające, tyle że z połowiczną mocą, radioaparaty.Można rozcinać te części dalej i za każdym razem otrzymamy „radio”, i to dopóty, dopóki ostatnia cząstka będzie jeszcze zawierała niezbędne części funkcjonalne, którymi są atomy.W ten sposób dochodzi się do owej granicy wykorzystania parametrów budulca, którą, na innym, by tak rzec, froncie materii — w koloidach — osiągnęła ewolucja, łona bowiem stosuje „inżynierię molekularną”, od której całe swoje dzieło konstruktorskie zaczęła.Od początku cegiełkami jej są molekuły i potrafiła wyselekcjonować je zarówno pod kątem użyteczności dynamicznej, jak i pojemności informacyjnej (źródłem uniwersalistycznych rozwiązań są enzymy: mogą pełnie bowiem dowolne funkcje syntezy i rozkładu wraz z funkcjami informacyjnego przekazu wewnątrzkomórkowego i dziedzicznego, jako elementy genów chromosomowych).Wytworzone przez ewolucję układy pracować mogą w wąskim przedziale temperatur, wynoszącym około 40–50 stopni Celsjusza, i to nie niżej punktu zamarzania wody (w której zachodzą wszystkie reakcje życia).Dla molekularnej mikrominiaturyzacji korzystniejsze są tempera tury niskie, nawet pobliże absolutnego zera, bo wtedy dzięki fenomenowi nadprzewodliwości taki system zyskuje określoną przewagę nad biologicznymi (chociaż, dodajmy uczciwie, daleko mu do przewagi we wszystkich uwzględnionych przez życie parametrach).Dzięki stwarzanej przez niską temperaturę równowadze systemowej, większej od tej, jaką ustala kropla protoplazmy, konieczność interwencji samonaprawczych maleje.Zamiast więc rozwiązać to zadanie, niejako obchodzimy je bokiem.Skądinąd wiemy, że kryształy wykazują „samonaprawcze tendencje”, bo kryształ uszkodzony, a zanurzony w roztworze, samoistnie uzupełnia swą siatkę atomową.Otwiera to określone perspektywy, choć na razie nie umiemy ich jeszcze urzeczywistnić.Daleko trudniejszy problem stwarza „homeostaza gazowa”.Problem nie był, o ile wiem, poruszany w literaturze fachowej.Trudno bowiem uznać za taką — powieść fantastyczną Black Cloud*, chociaż jej autorem jest znany astrofizyk, Fred Hoyle.Niemniej „organizm”, jaki tam ukazał, ogromna mgławica, zbiorowisko pyłu i gazów kosmicznych, która posiada stabilizowaną polami elektromagnetycznymi strukturę dynamiczną, jest — jak myślę — do skonstruowania.Inna sprawa, rozumie się, czy takie „organizmy” z elektryczności i gazów mogą powstawać w toku międzyplanetarnej „ewolucji naturalnej”.To wydaje się, dla wielu powodów, niemożliwe.Wygląda na to, że omawiamy sprawy najzupełniej fantastyczne i że dawno przekroczyliśmy już granicę dozwolonego.Ale tak chyba nie jest.Można wypowiedzieć, w formie ogólnego prawa, twierdzenie następujące: Te i tylko te homeostazy urzeczywistniane są siłami Natury, których stany końcowe osiągalne są na drodze stopniowego rozwoju, zgodnie z kierunkiem ogólnego prawdopodobieństwa termodynamicznego zjawisk.Zbyt wiele rzeczy nierozważnych powiedziano już o Pani Wszechświata, Entropii, o „buncie żywej materii przeciw drugiemu prawu termodynamiki”, abyśmy nie mieli wyraźnie podkreślić, jak bardzo nieostrożne są takie na poły metaforyczne tezy i jak mało mają wspólnego z rzeczywistością.Pierwotna mgławica posiada mniej uporządkowania, dopóki jest zimną chmurą atomową, od Galaktyki, złożonej w ścisły kształt dysku z posegregowanym materiałem gwiazdowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl