[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- urwałam tknięta niespodziewaną myślą, po czym zerwałam się z fotela i wybiegłam na korytarz.Wróciłam z torebką i zaczęłam w niej nerwowo grzebać.- Można wiedzieć, czego szukasz? - spytał Andrzej spokojnie.- Dowodu.Zupełnie o nim zapomniałam.Wywaliłam zawartość torby na stół.- Matko Boska - szepnął Andrzej.- Po cholerę ty to wszystko dźwigasz?- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.- Może się przydać.- Pozwolisz, że się temu przyjrzę? - spytał ubawiony.Przesuwał po stole klucze od wszelkich możliwych zamków, nawet od furtki na działce, której nie miałam już od kilku lat.Dalej stos niezrealizowanych recept, dokumenty, kalendarzyk, trochę kosmetyków, grzebień, chusteczki higieniczne, stare rachunki, paragony, listy zakupów, które dawno zrobiłam, no i oczywiście opakowania po różnego rodzaju słodyczach.- I ty krytykujesz Nike za bałagan w jej aucie? - spytał.- Auto to nie to samo co torebka.Jest! - krzyknęłam i położyłam przed Andrzejem chusteczkę, a całą resztę zgarnęłam z powrotem do torby.- Tylko ostrożnie, bo podobno zachowane są odciski palców, Joasia o to zadbała.Andrzej rozchylił chusteczkę i pochylił się nad nią.- Brylant - wyszeptał.- No właśnie.Władek go zgubił koło mojego biurka.- W takim razie zaczynamy od tego.- Przypominam ci jeszcze, że oboje bardzo interesują się Lalunią; chęć włamania się do garażu jest tego najlepszym dowodem.- Jeżeli jest tak, jak mówisz, to jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Weronika?- Nie wiem.Nie podoba mi się jednak, że tyle rzeczy zdarzyło się praktycznie przypadkiem.Dałam się w coś wciągnąć.Zamydliła mi oczy aferą, tak jakby chciała mnie wystawić.- Urwałam, bo uzmysłowiłam sobie, że powiedziałam coś mądrego.- Czekaj, czekaj.- Andrzej także się zorientował.- Wystawiła cię, zainteresowała aferą.Ale po co?- Może właśnie po to - wskazałam brylant.- Przemycała brylanty?- Może nie ona, może ktoś inny.- A może posłużyła się tobą - dopowiedział.- Ale jak?- Brylanty i twój samochód można połączyć - mówił Andrzej.- Jeśli je przewiozłaś nie wiedząc o tym i do tej pory nikt nie miał kontaktu z Lalunią, to znaczy.-.to znaczy, że one muszą tam być nadal - podchwyciłam.-Idziemy.Oczywiście nie poszliśmy, tylko polecieliśmy na złamanie karku.Lalunią stała sobie spokojnie.- Chyba nie rozbierzemy jej na części? - wystraszyłam się.- To nie może być głęboko ukryte, jeżeli chcieli załatwić sprawę w garażu Staszka - powiedział Andrzej.- Ty jesteś specem od tych spraw.- Zaczynamy od środka, dokładnie i wszędzie.Przelecieliśmy całe wnętrze - siedzenia, chodniczki, popielniczkę, schowek, drzwi, radio - i nic.- Bagażnik - rzucił Andrzej.- Nic tam nie mam.Podnieśliśmy koło zapasowe, obmacaliśmy całą wykładzinę.Nic.- A co to jest? - wskazałam dwie wypukłości po obu stronach bagażnika.- Takie tam ozdoby, można to łatwo zdjąć.- Andrzej odsłonił jedną i prosto w jego ręce wpadł mały woreczek.- Otwórz drugą.Nawet nie zaglądałam do środka, bo w moje ręce wpadł dokładnie taki sam woreczek.- Jezus Maria - szepnęłam przerażona.- To jest najgłupsza skrytka, jaką kiedykolwiek widziałam.Przecież to wcale nie jest ukryte, każdy celnik zaczyna kontrolę od dokładnego sprawdzenia bagażnika.- Pod warunkiem, że wie o przemycie.O tobie nikt nie wiedział, dlatego szczęśliwie przekroczyłaś granicę.- Ale myśmy z tym podróżowali przez Rosję - przypomniałam mu.- No, to już gorzej brzmi i mogło się bardzo źle dla nas skończyć.Zabieramy to i wracamy do mieszkania.- I co teraz zrobimy? - spytałam, kiedy znaleźliśmy się w pokoju.- Musimy znaleźć sprawców.- Andrzej, jak zwykle w takich momentach, był bardzo spokojny.- Inaczej wszystko wskazuje na ciebie.- Skąd ona to ma?- Może od Konrada.- Przecież to jej były mąż i nie z tej branży.- Uśmiechnęłam się.- Chociaż zastanawiam się, po co on ją zaprosił do siebie? Z jej opowiadań wcale nie wynikało, aby poświęcał jej dużo czasu.- Może właśnie po to, aby zorganizować przewóz brylantów -podpowiedział.- A skąd u niego brylanty? I co Władek ma z tym wspólnego? - pytałam.- Nie wiem i nie sądzę, żebyśmy dziś coś wymyślili.Trzeba zbadać odciski palców, to na pewno wiele wyjaśni.Ale to już jutro.A dziś, hm, może byśmy coś zjedli?- Są wczorajsze eskalopki - przypomniałam mu.- Mogę ci podgrzać.- Bardzo proszę - zgodził się łaskawie [ Pobierz całość w formacie PDF ]