[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prosi Roberta Bassa o przesunięcie się, tak by mógł usiąśćobok mnie, choć wolne jest krzesło obok Mamy Alfa.Kawowe poranki nagle stały się znacznie bardziej ekscytujące.- Gdzie tygrys? - szepcze mi do ucha.Siedzę zprzyklejonym do twarzy uśmiechem.- Jeśli ktoś jest zainteresowany zastąpieniem Lucy, proszędać mi znać.To całe przewodniczenie trójce klasowej staje siępracą na pełny etat - mówi, śmiejąc się na cały głos.Wszyscy uśmiechamy się blado.274 - Nigdy nie byłem na kawowym poranku mam - mówi domnie Sławny Tata, wypowiadając słowo mam" z angielskimakcentem.- A tak w ogóle to świetny e - mail.W szkołach wStanach nigdy nie było tak zabawnie.Z całą pewnością patrzęna to z innej perspektywy.Za co jestem bardzo wdzięczny.Napewno więc zjawię się na tym przyjęciu.Mam nadzieję, żespełni moje oczekiwania.- Czy ktoś chce poruszyć jakieś kwestie? - pyta MamaAlfa, starając się ponownie zwrócić na siebie uwagę grupy iwyraznie mając nadzieję, że takowych kwestii brak.Niezła Mamuśka Nr 1 podnosi rękę.- Martwi mniezawartość nylonu w szkolnych bluzach - mówi.- Skóra dziecinie może oddychać.Mama Alfa należycie wpisuje ten problem w otwartyarkusz kalkulacyjny.- Mam kilka nowych pomysłów, którymi chciałabym się zwami podzielić - mówi.Krzywię się w duchu i wyczuwam, żeRobert Bass czyni to samo.- Musimy myślećperspektywicznie - dodaje i proponuje, byśmy zaczęli czynićplany związane z letnim festynem.- Być może pomocneokazałoby się to, gdybyście mi powiedzieli, czym sięzajmowaliście przed urodzeniem dzieci, tak bym mogła ocenićwasze mocne i słabe strony jako grupy.Czym się zajmowałaśprzed dziećmi, Lucy? A może zawsze byłaś gospodyniądomową?- Prawdę powiedziawszy, byłam producentką Newsnight.Pełna zdumienia cisza.- Przechodząc do innego tematu, dyrektorka prosirodziców, by nie parkowali na podwójnych żółtych liniach,kiedy się rankiem spózniają, i by pamiętali, że w klasie jestdziecko z bardzo silną alergią na orzechy.Rodzic, któregonazwiska nie wymienię, posłał do szkoły swe dziecko zbatonem Walnut Whirl - mówi, patrząc na mnie.275 - Naprawdę to zrobiłaś? - pyta głośno Robert Bass.- Mówiłem, że jest niebezpieczna - stwierdza SławnyTata.- Posłuchaj, niewłaściwie mnie zrozumiałeś - mówię doniego.Mama Alfa energicznie uderza w kolejny przycisk wswoim komputerze.- Lista na przyjęcie rodziców - oświadcza zadowolona zsiebie.Ale zamiast niej na ekranie pojawia się ponętna nagabrunetka, siedząca okrakiem na blondynce w niezwyklekompromitującej pozie.- Gem, set i mecz, Lucy Sweeney - mówi NiezłaMamuśka Nr 1.276ROZDZIAA CZTERNASTYNie chwal dnia przed zachodem słońcaWjeżdżając na górę do mieszkania Emmy dwa tygodniepózniej, Tom i ja milczymy.Stoimy sztywno po przeciwnychstronach dużej windy, przed lustrami aż do podłogi, tak żekiedy mój mąż wreszcie się odzywa, widzę go zarówno zprzodu, jak i z tyłu.Drapie się jedną ręką w ucho, a drugąwsuwa i wysuwa z tylnej kieszeni - taki gest wykonuje, kiedyczuje się zdenerwowany.Jego usta wyglądają na mniejsze ibledsze, ponieważ są zasznurowane.Ogarnia mnie nagłyprzypływ uczucia do niego.Jestem najprawdopodobniejjedyną osobą na świecie, która potrafi ocenić każdy elementtego tajemnego języka.Trzeba lat, by stworzyć tak obszernysłownik zachowania drugiej osoby.Potrafię dokładnie ocenićstopień zdenerwowania, gniewu, ciekawości i zmęczenia.Wiem, jak bardzo jest rozstrojony i rozdrażniony dzisiejsząkolacją.Czynię dwa kroki do przodu, wyciągam dłoń i kładęją na jego policzku, a on przytula się do niej i zamyka oczy.- To ty mi powiedziałeś, bym żyła i pozwoliła żyć innym- mówię łagodnie.To nie ma brzmieć jak wzajemneoskarżanie się.- Tolerowanie romansu nie jest tym samym, co stawanietwarzą w twarz z jego rzeczywistością - odpowiada.- Cieszęsię, że Emma bez końca opowiada o tym mężczyznie, choćmoże nie z takimi szczegółami, jakie by się chciało usłyszeć,ale nie mam ochoty go poznawać.To nie jest moralneocenianie; po prostu nie czuję się w tej sytuacji swobodnie inie mieści się ona w moim pojęciu fajnego wieczornegowyjścia z żoną.- Ale rozumiesz, dlaczego musimy iść? - pytam.Ignorujeto pytanie.- Wydaje mi się, że dobre jest to, że dzięki temu czuję sięniezwykle wdzięczny, że prowadzimy tak nieskomplikowane277życie - mówi, ziewając.- Nie jestem w stanie sobie wyobrazićscenariusza, w którym urządzałbym kolację z kobietą, któranie jest moją żoną, by poznać jej przyjaciół, wiedząc, że mojarodzina jest w domu w łóżkach.To jest zbyt popieprzone.- Ja też nie - mówię.I to prawda.Zastanawiam się, czy fakt, że nie potrafięsobie tego wyobrazić, odzwierciedla płytkość mych uczuć doRoberta Bassa - to jednak mimo wszystko jednotorowa relacja- czy też ta miła domowa scenka stanowi po prostuprzeciwieństwo tego, dokąd mam ochotę uciec.- Wiem, że to będzie ciężka próba.Powiedz tylko słowo,jeśli będziesz chciał dać nogę.- Hasło to głęboka płycizna" - mówi żartobliwie.-Widziałaś się z nim ponownie?- Tak, kilka razy - odpowiadam zgodnie z prawdą.- Umyślnie cię ignorował? - pyta.- Nie, był nawet przyjazny - odpowiadam, a Tom unosibrew.- Prawdę powiedziawszy, to znaczniej częściej pojawiasię jego żona.Sławny Tata stanowi wielki haczyk.Dodajeżyciu nas wszystkich nieco splendoru.- Jak Joe radzi sobie w szkole?- Pomijając fakt, że chodzi do łóżka w szkolnymmundurku, na wypadek, gdybyśmy zaspali, myślę, że dobrze.Wiesz, że raz obejrzał Dzwięki muzyki w całości, bezprzewijania fragmentu z nazistami? Ma także dziewczynę, aletwierdzi, że jeszcze nawet nie rozmawiali na temat słowa na m".- Ale przecież wie, że mamy dwa budziki.Nigdy niezaśpimy.A co to za słowo na m"?- Małżeństwo - wyjaśniam.- Całkiem poważniepodchodzi do tych spraw.- Dzwoniłaś do majstra w sprawie cieknącego dachu wsypialni? - pyta Tom.278 - Tak.- Przedłużyłaś ważność polisy ubezpieczeniowej domu?- Tak.- Boże, Lucy, jaka ty jesteś nietypowo zorganizowana.Gdybym nie znał cię lepiej, powiedziałbym, że masz nieczystesumienie - stwierdza.- Znasz mnie w takim razie zbyt dobrze - odpowiadam,ale winda właśnie się zatrzymuje i Tom nie słyszy.Drzwi otwierają się i z całej siły pchamy żelazne kraty.Takie wejście działa na korzyść tych, którzy znajdują się już wśrodku.Otwieranie się windy na wielki salon jestzaprojektowane po to, by zaskoczyć przybyszów, którzywchodzą z ciemności do światła, mrużąc oczy.Kraty czyniątaki hałas, że nie sposób pojawić się niezauważonym.Parynerwowych oczu patrzą na nas, gdy wkraczamy do salonu, alenie mamy żadnej szansy na to, by dokonać oceny konfiguracjizgromadzonych w pomieszczeniu postaci albo by zaznaczyćterytorium, które możemy zająć [ Pobierz całość w formacie PDF ]