[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To była już zbyt grubiańskie i Dag powstrzymał go gestem.Julia roześmiała się, ale zabrzmiało to nienaturalnie.- Ależ mili państwo, to kompletne nieporozumienie! Nigdy przecież nie powiedziałem, że pan Tarald mnie osobiście czynił jakieś propozycje! Mówiłam, że to pewna dziewczyna z naszej parafii była narażona na pana zaczepki i pan dobrze o tym wie, panie Taraldzie.Dziewczyna przyszła do mnie ze skargą, a ja byłam pełna oburzenia, że pan mógł zrobić coś takiego swojej małżonce.Irja znowu poczuła się niepewnie, lecz Tarald nie dał się zbić z tropu.- Ale kłamstwa! - krzyknął rozgniewany.- Co to za dziewczyna?- Nie, tego nie mogę panu powiedzieć.Zresztą sam pan dobrze wie, o kogo chodzi.- Otóż nie wiem! A nie chodzę śpiąc i odkąd ożeniłem się z Irją, nie upijam się.Więc o co tu właściwie chodzi?Liv, dotychczas milcząca, podeszła do Julii i położyła jej ręce na ramionach.- Biedna pani Julia.Pani jest chora - rzekła łagodnie i podprowadziła oniemiałą kobietę do kanapy.- Proszę usiąść.Pani jest po prostu samotną, nieszczęśliwą istotą, dręczoną zmartwieniami, o których my nie mamy pojęcia.W końcu jednak pastorowa odzyskała mowę.- Chora? Ja? To wy macie zwyrodniałe dusze.Było tak, jak powiedziałam, pewna dziewczyna z parafii przyszła i.przyszła i powiedziała mi o tym, to ona, oczywiście, była chora.Tak.Tak właśnie było!Zdołała się już opanować, znowu była spokojna i łagodna, jak zawsze.- Powinniśmy więc puścić w niepamięć tę nieprzyjemną historię, która wyniknęła z czystego nieporozumienia.Dziewczyna ma źle w głowie i coś sobie ubzdurała.Teraz Irja nie ustępowała.- Ja zdecydowanie odniosłam wrażenie, że to pani Tarald się jakoby narzucał.A wiem, że on tego nie zrobił.- To nie byłam ja, mogę na to przysiąc - oświadczyła Julia.- To tamta dziewczyna.W mądrych oczach Liv pojawił się błysk.- Kiedy to wszystko miało miejsce?- To było.niech sobie przypomnę.Tak, to było w sierpniu!- Jest pani tego pewna?- Muszę się zastanowić! Dziewczyna była u mnie w końcu sierpnia.Tak, że to musiało się stać na krótko przedtem.- Dziękuję za odpowiedź - rzekła Liv spokojnie.- Wtedy Tarald ciężko chorował na świnkę.Przez cały miesiąc leżał w łożu.Nie sądzę, by wtedy miał siły uwodzić kobiety.Julia wstała, uznając rozmowę za zakończoną.- Jest tak, jak mówiłam.Dziewczyna musiała sobie to wszystko wymyśleć.Widocznie jednak ich sceptyczne miny podziałały jak kropla, która przepełniła czarę.- Państwo nie chcą wierzyć żonie pastora? Wierzą państwo raczej swojemu rozpustnemu synowi, który oszukuje swoją paskudną, podobną do ostu żonę i kłamie jej w żywe oczy?Meidenowie długo przyglądali się jej bez słowa, a Julia zbyt późno spostrzegła, że posunęła się za daleko.Oni jednak zbierali się już do wyjścia.- Ze względu na pani męża nie będziemy dalej roztrząsać tej sprawy - oświadczył Dag zimno.Liv potwierdziła skinieniem.- Od dawna wiedzieliśmy, że jego małżeństwo nie jest szczęśliwe i zastanawialiśmy się, dlaczego.Teraz już wiemy.Biedny Martin! Biedna pani Julia! Ze wszystkich najbardziej żal mi pani, bo panią dławi własna pycha i niezdrowe ambicje.I jakieś psychiczne zahamowania.Meidenowie wyszli.Julia wściekła otworzyła jeszcze za nimi drzwi i wrzeszczała tak, że było ją słychać na całej plebanii.- Nie wyobrażajcie sobie, że możecie być tacy zarozumiali, o nie! Wiem takie rzeczy o waszej córce, że to was zaraz sprowadzi na ziemię, jak się dowiecie!Po czym trzasnęła drzwiami z taką siłą, że zawieszona nad nimi podkowa spadła na ziemię.Dobra pastorowa była miła jak kot, dopóki się ją głaskało.Jeśli jednak ktoś się jej sprzeciwił, wszystko co było w niej niedojrzałe, dziecinne, stłamszone, wylewało się na zewnątrz.Tyle tylko, że tej strony swojej osobowości nigdy nie ujawniała wiernym parafianom.Meidenowie spoglądali po sobie.Dag chciał zawrócić, by pociągnąć ją do odpowiedzialności za insynuacje pod adresem Cecylii, ale Tarald go powstrzymał.- Nie, ojcze - powiedział cicho.- Uważam, że nie powinniśmy się specjalnie zagłębiać w problemy Cecylii.Myślę, że tu właśnie tkwi sedno sprawy, nie rozumiecie tego?Liv zgodziła się z synem, Dag także.Wsiedli do sań.Nieprzyjemne uczucia przemieniły się w ich sercach w głębokie zatroskanie.ROZDZIAŁ XIVIrja długo nie spała, leżąc, z ramieniem podłożonym pod kark Taralda i jego głową na swojej piersi.Obejmowali się oboje czule, pragnąc okazać sobie najwięcej zaufania.Nikt, ani anioł, ani żadna fałszywa parafialna święta nie może ich rozdzielić.Teraz on spał głęboko.Ostrożnie uwolniła zdrętwiałe ramię i delikatnie pieściła jego ciemne loki.Kocham cię, myślała spokojnie.Kocham cię za tę słabość, która kiedyś była twoją cechą i za tę siłę, którą masz teraz.Ty i ja.Długa była nasza droga do siebie nawzajem.Musieliśmy pokonać tyle przeszkód.Ale dziś po raz pierwszy czuję się przy tobie naprawdę bezpieczna.Dotychczas mój brak urody, moja niezdarność sprawiały, że bałam się uwierzyć w twoją miłość.Teraz mogę być jej pewna.Ty mnie potrzebujesz.Pragniesz mnie kochać.Pozwoliła myślom płynąć swobodnie i wkrótce zaczęła się zastanawiać nad tym drugim zmartwieniem Taralda, jak zdołają spłacić jego karciany dług, żeby nie martwić rodziców? Ona sama, jak mogła mu pomóc? Eikeby także było ubogie we wszystko, z wyjątkiem ludzi potrzebujących pieniędzy.Gdyby tak jeszcze żył pan Tengel! To była jej stała żałosna śpiewka, powtarzana zawsze, kiedy miała jakieś zmartwienie.On był czarodziejem, który znajdował radę na wszystko.I nieoczekiwanie znalazła rozwiązanie.Przyszło jej do głowy jakby poprzez wspomnienie pana Tengela [ Pobierz całość w formacie PDF ]