RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krótko mówiąc, życie Zachara przekształciło się w kompletne piekło, ubyło mu sześć kilogramów, wysypka wróciła tym razem już na całym ciele, o żadnej pracy nie mogło być mowy, musiał wziąć bezpłatny urlop, chociaż jedynym jego majątkiem były długi.Początkowo próbował ukryć się przed inwazją w swoim instytucie, ale bardzo szybko zrozumiał, że ta metoda doprowadzi tylko do błyskawicznego rozgłoszenia jego czysto osobistych kłopotów.(Ten fragment był również mocno niewyraźny).To piekło trwało bez przerwy dziesięć dni i nagle przedwczoraj skończyło się.Zachar właśnie przekazał z rąk do rąk jakąś nieszczęsną jej mężowi, ponuremu sierżantowi milicji, kiedy pojawiła się nieoczekiwanie kobieta z dzieckiem.Zachar pamiętał tę kobietę.Sześć lat temu poznał ją w następujących okolicznościach.Jechali w przepełnionym autobusie i stali obok siebie.Zachar spojrzał i kobieta spodobała mu się.Przepraszam, powiedział do niej, czy nie ma pani kawałka papieru i ołówka? Ależ proszę bardzo, odparła, wyjmując wymienione przedmioty z torebki.Ogromnie jestem pani wdzięczny, powiedział Zachar.A teraz proszę zapisać pani telefon, imię i nazwisko.Bardzo miło spędzili czas na wybrzeżu ryskim i jakoś niezauważalnie rozstali się, jak można było sądzić, po to, żeby się więcej nie spotkać, zadowoleni i bez żadnych wzajemnych pretensji.I oto teraz ta kobieta zjawiła się u Zachara, przyprowadziła tego chłopczyka i powiedziała, że to ich syn.Już od trzech lat była zamężna, mąż był nadzwyczajnym człowiekiem, do tego bardzo znanym, żona szanowała go i kochała bezgranicznie.Nie mogła wytłumaczyć Zacharowi, po co właściwie przyszła.Płakała za każdym razem, kiedy próbował to od niej wydobyć.Załamywała ręce i było jasne, że swoje zachowanie uważa za podłe i wstrętne.Ale nie odchodziła.Doba, którą spędziła w zdemolowanym mieszkaniu Zachara, była chyba najstraszniejsza ze wszystkiego.Kobieta zachowywała się jak somnambuliczka, bez przerwy o czymś mówiła, Gubar pojmował pojedyncze słowa, ale absolutnie nie był w stanie zrozumieć sensu.A wczoraj rano jakby się nagle ocknęła.Za rękę wyciągnęła Zachara z łóżka, zaprowadziła do łazienki, odkręciła wszystkie krany i szeptem zaczęła opowiadać mu na ucho jakieś przedziwne historie.Z jej słów wynikało (w interpretacji Gubara), że od najdawniejszych czasów istnieje na Ziemi pewna tajemnicza na wpół mistyczna Liga Dziewięciu.To jacyś potwornie tajni mędrcy, ni to żyjący nadzwyczajnie długo, ni to w ogóle nieśmiertelni, którzy zajmują się, praktycznie rzecz biorąc, dwiema sprawami - po pierwsze, gromadzą i badają wszystkie osiągnięcia we wszystkich bez wyjątku dziedzinach nauki, a po drugie pilnują, żeby określone wynalazki naukowo-techniczne nie stały się dla ludzi narzędziem samounicestwienia.Oni, ci mędrcy, wiedzą prawie wszystko i praktycznie są wszechmocni.Ukryć się przed nimi nie sposób, żadne tajemnice dla nich nie istnieją, walka z nimi jest pozbawiona wszelkiego sensu.I oto ta właśnie Liga Dziewięciu zabrała się teraz do Zachara Gubara.Dlaczego właśnie do niego — ona nie wie.Co Zachar ma teraz zrobić — tego nie wie także.Sam musi się domyślić.Ona wie tylko tyle, że wszystkie dotychczasowe nieprzyjemności to ostrzeżenie.I ona również została posłana jako ostrzeżenie.A żeby Zachar przypadkiem nie zapomniał, otrzymała rozkaz, żeby zostawić u Zachara syna.Kto jej kazał — tego nie wie.W ogóle nie wie nic więcej.I nie chce wiedzieć.Chce tylko, żeby synowi nie stało się nic złego.Błaga Zachara, żeby się nie sprzeciwiał, niech dwadzieścia razy pomyśli, zanim przedsięweźmie cokolwiek.A teraz ona musi już iść.Z płaczem, ocierając oczy chusteczką, kobieta wyszła i Zachar został sam na sam z chłopczykiem.Co między nimi zaszło do godziny trzeciej, opowiedzieć nie chciał.Ale coś zaszło.(Chłopiec na ten temat wypowiedział się krótko: „Co tu dużo gadać, nauczyłem go rozumu.”).O trzeciej Zachar nie wytrzymał i w panice najpierw zadzwonił, a potem pobiegł do Weingartena, swego najbliższego przyjaciela, którego darzył niezmiernym szacunkiem.— Nadal nic nie rozumiem — przyznał na zakończenie.— Wysłuchałem Walentina, wysłuchałem ciebie, Dima.Ale i tak nic nie rozumiem.Jakoś się to nie trzyma kupy.i nawet trudno uwierzyć.Może wszystko przez ten upał? Przecież takiego upału podobno nie było od dwustu pięćdziesięciu lat.No i wszyscy powariowali, każdy na swój sposób.być może my także.— Poczekaj, Zachar — powiedział Weingarten, marszcząc z irytacją czoło.— Ty jesteś człowiekiem konkretu, więc raczej wstrzymaj się chwilę ze swoimi hipotezami.— Jakie tam hipotezy! — powiedział Zachar z rezygnacją.— Dla mnie jest jasne bez wszystkich hipotez, że my tu niczego nie wymyślimy.Powiem wam, że moim zdaniem trzeba o tym zawiadomić, kogo należy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl