[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niegdyś, za dni szczęśliwości w Valinorze, przed rozkuciem z łańcuchówMelkora i zanim jego kłamstwa skłóciły ich, Fingon i Maedhros byli najserdecz-niejszymi przyjaciółmi.Fingon nie wiedział, że Maedhros w dniu palenia okrętówpamiętał o nim, lecz i w jego własnym sercu nie wygasła całkowicie stara przy-jazń.Odważył się więc na czyn, który słusznie zapisano w poczet najchlubniejszychzasług książąt Noldorów.Sam, nie zwierzając się ze swych zamiarów nikomu,wyruszył na poszukiwanie Maedhrosa.97Pod osłoną ciemności nasyłanych przez Morgotha zakradł się pod jego twier-dzę.Wspiął się wysoko na zbocze Thangorodrimu i z rozpaczą spojrzał z góry naspustoszoną okolicę; nie mógł jednak znalezć żadnej ścieżki czy choćby szcze-liny, która by umożliwiła mu przedostanie się do wnętrza fortecy.Wreszcie niezważając na to, że mogą usłyszeć go orkowie zaczajeni w ciemnych jaskiniachpod ziemią, chwycił swoją harfę i zaczął śpiewać pieśń o Valinorze, ułożoną przezNoldorów, zanim jeszcze synowie Finwego powaśnili się między sobą.Zpiew roz-legł się w posępnych kotlinach, które dotychczas nie słyszały nic prócz wrzaskówstrachu i bólu.Dzięki pieśni Fingon znalazł tego, kogo szukał.Nagle bowiem, gdysię wzbiła w górę, z daleka i z wysoka odpowiedział jej słaby głos.To umęczony Maedhros śpiewał.Fingon wspiął się do stóp urwistej ściany,na której wisiał jego przyjaciel, lecz dalej wejść nie mógł; zapłakał widząc, jakokrutną torturę wymyślił Morgoth dla jeńca.Maedhros zaś, cierpiąc nad miarę i nie mając nadziei ratunku, prosił, żebyprzyjaciel strzałą łuku skrócił mu męczarnie.Fingon założył strzałę i naciągnąłłuk, a nie widząc innej możliwości ocalenia, wezwał Manwego mówiąc: O, Królu, któremu drogie są wszystkie ptaki! Pokieruj lotem tej skrzydlatejstrzały i okaż Noldorom w nieszczęściu swoje miłosierdzie!Prośba została natychmiast wysłuchana.Manwe bowiem, któremu wszystkieptaki są drogie, gdyż one to przynoszą mu na Taniquetil wieści ze Zródziemia,kazał kilku orłom zagniezdzić się wśród skał Północy i śledzić Morgotha; litowałsię wciąż jeszcze nad Wygnańcami.Za pośrednictwem orłów dotarły więc dozasmuconych uszu Manwego wieści o wielu wydarzeniach ostatnich dniTeraz więc, w momencie gdy Fingon naciągnął łuk, spłynął z podniebne-go gniazda Thorondor; król Orłów, najwspanialszy, z ptaków, jakie żyły kiedy-kolwiek na Ziemi, którego rozpostarte skrzydła mierzyły sto osiemdziesiąt stóp.Wstrzymał rękę Fingona i uniósł go w powietrze, aż do miejsca, gdzie na ścianieskalnej wisiał Maedhros.Lecz Fingon nie mógł uwolnić ręki przyjaciela, opasa-nej w przegubie stalową obręczą wykutą w piekielnej kuzni, ani przeciąć stalo-wej taśmy, ani wyrwać jej ze skały.Umączony Maedhros znów błagał o śmierć.W końcu Fingon odrąbał mu rękę nad napięstkiem, a Thorondor obu ich zaniósłdo Mithrimu.Tam Maedhros z czasem wyzdrowiał, gdyż miał w sobie gorący płomień ży-cia i siły starożytnego świata, jak wszyscy, którzy długo przebywali w Valinorze.Zadane na torturach rany zagoiły się, ciało odzyskało krzepę, tylko w głębi sercapozostał cień przeżytych cierpień; nauczył się też Maedhros dzierżyć miecz w le-wym ręku i stał się w boju jeszcze grozniejszym przeciwnikiem, niż był przedtem,gdy trzymał oręż w prawicy.Czyn Fingona zasłynął szeroko i wszyscy Noldoro-wie wychwalali go, a nienawiść dzieląca rody Fingolfina i Feanora przygasła.Maedhros bowiem prosił o przebaczenie winy, jaką było pozostawienie współple-mieńców w Aramanie.Zrzekł się też roszczeń do zwierzchniej władzy królew-98skiej nad wszystkimi Noldorami mówiąc do Fingolfina: Nawet gdyby nas nie rozdzieliły dawne urazy, godność króla tobie by sięsłusznie należała, jako najstarszemu z potomków Finwego i najmądrzejszemu.Lecz nie wszyscy bracia Maedhrosa przyznawali temu postanowieniu racjęw głębi swoich serc.Spełniła się więc przepowiednia Mandosa: nazwano ród Feanora Wydziedzi-czonymi, nie tylko bowiem musiał odstąpić Fingolfinowi i jego potomstwu wła-dzę nad całym plemieniem Noldorów, zarówno w Beleriandzie, jak w Elende, lecztakże stracił Silmarile.Noldorowie, znów zjednoczeni, zaciągnęli straże na granicach Dor Daedeloth,otoczyli Angband od zachodu, południa i wschodu i rozesłali posłów we wszyst-kie strony, aby poznali różne krainy Beleriandu i nawiązali przyjazne stosunkiz ich mieszkańcami.Król Thingol nie mógł się całym sercem cieszyć z przybycia z Zachodu taklicznych potężnych książąt chętnych do założenia sobie nowych królestw; nieotworzył więc granic i nie usunął zaczarowanej obręczy wokół swej dziedziny,gdyż dzieląc mądrość Meliany nie wierzył, by Morgoth dał się na długo odstra-szyć od napaści.Wolny wstęp do Doriathu dał jedynie członkom rodu Finarfinajako bliskim swoim krewnym, gdyż matką tych książąt była Earwena z Alqualon-de, córka Olwego.Pierwszym z Wygnańców, który zjawił się w Menegroth jako poseł od swegobrata Finroda, był Angrod, syn Finarfina; rozmawiał długo z królem Thingolem,opowiadając mu o czynach Noldorów na północy, o ich liczbie i obowiązującychw armii porządkach; nie kłamał, lecz w przekonaniu, że wszystkie dawne urazysą już wymazane, słowem nie wspomniał o bratobójczej bitwie ani o okoliczno-ściach, w jakich Noldorowie opuścili Valinor, ani też o przysiędze Feanora [ Pobierz całość w formacie PDF ]