RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszysz?Zagrzmiało powtórnie, trochę silniej niż pierwszym ra­zem - tak zwykle bywało.- Mimo wszystko zaczekaj - nalegała Hege.- Lepiej ty chodź ze mną - powiedział Mattis coraz bar­dziej zdenerwowany.- Na pewno nie pójdę.Ty poczekaj.W podobnych wypadkach Mattis bywał głuchy na wszel­kie dobre rady.Z twarzą poszarzałą od lęku ruszył w kie­runku swojej zwykłej kryjówki.W ustępie najbezpieczniej! Mattis od lat gromadził w pamięci różne opowiadania o pio­runach - nigdy nie słyszał, by trafiały w tego rodzaju bu­dynek.Dziwne, lecz prawdziwe.Zanim dotarł do ustępu, huknął trzeci piorun, dużo bli­żej.Dokoła panowała niezwykła cisza.Ani jeden ptak nie śpiewał.Tylko duża niebieska mucha przeleciała w nałado­wanym powietrzu i bzyknęła Mattisowi przed nosem.Starannie zamknął za sobą drzwi.Niedługo czekał, po chwili burza rozpętała się na dobre.Tam zewnątrz czyhały błyskawice, Mattis siedział skulony, z zamkniętymi oczami i wyczekiwał grzmotu licząc raz, dwa, trzy.Z całej siły zatykał uszy palcami, ale i to nie pomoże, jeśli pioruny naprawdę będą biły.“Ojej, teraz! A ten, dużo gorszy! Hege została w domu! Co się z nią dzieje? Robi na drutach w taką burzę? W cza­sie piorunów? Nie, to niemożliwe.Przecież musi się opamię­tać."Burza szalała.Deszcz jeszcze nie zaczął padać.Mattis znaj­dował się w pierwszej i najgorszej, bo bezdeszczowej stre­fie burzy.“Może dawne wróżebne znaki zawiodą dzisiaj - może dziś w ustępie też nie jest bezpiecznie? Raz kiedyś musi nadejść ten dzień.Pewnego dnia wszystko może się zdarzyć.Tutaj też nie jest bezpiecznie!"Mattis zatykał uszy palcami jak oszalały.Już błyskało i grzmiało jednocześnie! “Zaraz uderzy - myślał odrętwiały.- Raz, dwa, trzy.” Mattis przestał liczyć przerwy między błyskawicą a grzmotem, obliczał tylko czas trwania własne­go życia.Miał wrażenie, że ziemia rozpadnie się w końcu.Nagle deszcz lunął jak z cebra.“Za każdym razem będę się więcej bał, bo za każdym razem burza staje się bardziej nie­bezpieczna.Hege siedzi w kuchni i wcale się nie boi.Nie boi się niczego.”Burza trwała długo.Ulewa bębniła o dach.Krople desz­czu kapały na Mattisa - dach był w złym stanie, jak wszystko w tej zagrodzie.Nareszcie się skończyło, burza minęła, po prostu niepraw­dopodobne !A zatem i dzisiaj ustalone zasady nie zawiodły.Ustęp oka­zał się bezpiecznym schronieniem.Ciało i umysł wyzbyły się ciężaru.Co prawda słychać jeszcze ciche pomruki grzmotu, ale już niegroźne, deszcz pada gęściejszy.Co za szczęście, że burza minęła.Za chwilę Mattis pobiegnie do siostry, mimo deszczu.Już!Otworzył drzwi i biegł prędko, bo nadal padało.Świeżo umyte liście i trawa pachniały mocno.Taka woń bywa tylko po burzy.“Przeszedłem przez ogień" - pomyślał stojąc w progu i otrząsając się z deszczu.Ani na mgnienie oka nie wątpił o tym, że Hege spokojnie siedzi w kuchni, ona nigdy nie uciekała przed burzą.Istotnie znalazł ją na zwykłym miejscu.Nie przerwała pracy.- Cały czas tutaj siedziałaś?- Aha, już jesteś.Pytanie Mattisa zbyła milczeniem.- Przeszedłem przez ogień.Mokra od deszczu twarz Mattisa rozjaśniła się po tych słowach.Nagle poczuł się pewien siebie.25Mattis - jak zwykle po burzy - wyszedł zobaczyć, co się dzieje dokoła.Wstąpiło w niego nowe życie.Woda spływała po zboczach strumieniami.Tym razem jednak Mattis daleko nie zaszedł, gdy nagle stanął jak wryty.Co to?Z dwóch osik zwanych “Mattis-i-Hege" tylko jedna za­chowała się w całej okazałości.Drugą piorun ściął, pozostał z niej jedynie pień odarty z kory.Spłonąć nie spłonęła, bo deszcz natychmiast zgasił ogień.Śmierć krążyła w pobliżu!Mattis długo stał bez ruchu.Bo to, to.tak, to było pew­nego rodzaju ostrzeżenie! Ale kogo dotyczyło? Która osika jest Mattisem, a która Hege?W pierwszym odruchu chciał wezwać siostrę, powstrzymał się jednak.Hege mogła wiedzieć, jakie imię nosiło każde z drzew, wobec tego jakże zapytać ją o to wprost? Ale Mattis musiał dowiedzieć się, kogo wróżba dotyczy, a zatem i zdobyć się na chytrość.Spokojnie wrócił do siostry.- Siedziałaś tu i robiłaś na drutach?- Tak.Nie miała wątpliwości, jakiego czasu pytanie dotyczyło.- Mogło źle się skończyć.- Czemu?- Piorun uderzył niedaleko za płotem - powiedział ta­kim tonem, jakby ogłaszał wyrok.- Ach, tak.Jedno uderzenie było rzeczywiście dużo głoś­niejsze od pozostałych.- Ścięło czubek drzewa.- Hm - mruknęła Hege licząc oczka.- Jedną z suchych osik! Nawet nie drgnęła.- Naprawdę?- No, jeżeli to nic niw znaczy - oświadczył gniewnie - nie ma na świecie niż ważnego.- Piorun najczęściej uderza w uschnięte korony - od­parła Hege obojętnie, zwykłym tonem.- Wyjdź i popatrz, czy zobaczysz więcej zniszczonych drzew, Mattis - powiedziała niespodziewanie.- Zaraz to zrobię - odparł energicznie, gdyż uważał, że rada jest dobra i warto z niej skorzystać.Gorliwie oglądał drzewa.Po chwili jednak błysnęła mu myśl, czy Hege go nie zwiodła.Nie chciała rozmawiać o roz­szczepionej osice i dlatego kazała mu oglądać inne drzewa.A czemu nie chciała o tym mówić?Wrócił i zameldował:- Żadne inne.- To dobrze - odpowiedziała nie patrząc na brata.Wypadek z piorunem i osiką nie dawał mu spokoju.Mat­tis kręcił się po domu, wychodził, po chwili znowu wracał.Nie mógł znaleźć rozwiązania przykrej zagadki.“A przecież chodzi o życie lub śmierć - przyszło mu na­gle do głowy.- Kto jest ofiarą?”Od Hege niczego więcej nie mógł się dowiedzieć, nie chciała zdradzić, czy coś wie.Należało zatem iść do obcych, lecz sama myśl o tym była Mattisowi niezmiernie przykra.A nadto należało dać dowód bystrości umysłu.Trudno, tym razem chodziło o życie lub śmierć, jeśli nie siostry, to jego własne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl