RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślisz, że to jakaś grupa terrorystyczna? - spytał Swanson.- W tym teraz siedzisz, prawda?- Tak, rozpracowuję jedną sprawę, Bill.I mówię ci, że jak tylko na coś natrafię, ty dowiesz się pierwszy.- Przydałoby mi się teraz jakieś osiągnięcie - zwierzył się Swanson skręcając w wąską uliczkę wysadzaną drzewami.- Jestem terenowym agentem w Jacksonville już od pięciu lat.Jeśli mam pójść wyżej, to teraz jest ostatnia chwila.Linberg popatrzył na Swansona z ukosa.W takim stanie facet ma marne widoki na stołek zastępcy dyrektora wydziału.Prędzej przeniosą go do Knoxville albo Oklahoma City.Swanson zaparkował i obaj mężczyźni wysiedli.Po drugiej stronie ulicy stał dwupiętrowy ceglany budynek pamiętający lepsze czasy.Z tego co Linberg zauważył, wynikało, że znajdują się w dzielnicy drobnych zakładów przemysłowych.- To tutaj? - spytał Linberg wskazując budynek ruchem głowy.- Tutaj - odrzekł Swanson.- Ładnie zrobione, nie ma co.Nigdy byś się nie domyślił.Chyba że jesteś sprytny.- Czego? Że to magazyn broni?- Lepiej - odrzekł Swanson z grymasem uśmiechu.- Dobrze się przyjrzyj tej budowli.Linberg się przyjrzał.Dwa piętra, cegła, od frontu dwuskrzydłowa brama i żwirowa aleja prowadząca na tyły.Okna od ulicy zasmolone, jakby od półwiecza nikt ich nie mył.Wymalowany na bocznej ścianie, nad oknami drugiego piętra napis głosił: FLORIDA CO.WYTWÓRNIA DRUTU, białymi literami na zielonym tle.Budynek wyglądał tak samo, jak tysiące mu podobnych.- Nie widzisz? - spytał Swanson.- Budynek jak budynek - odparł Linberg, lecz powoli wzbierała w nim irytacja.Nie interesowała go komedia, którą odstawiał Swanson.- No to chodź - powiedział agent terenowy.Przeszli przez ulicę i kluczem wydobytym z kieszeni spodni Swanson otworzył bramę od frontu.Linberg znalazł się w zakurzonym pomiesz­czeniu recepcji.Stały tam porzucone biurowe meble i nawet szczątki rośliny doniczkowej na jednym z parapetów.Strome schody pod tylną ścianą prowadziły na piętro.- Ungar miał swój warsztat od podwórza - wyjaśnił Swanson, wskazując ściankę działową.- Normalnie nie korzystał z frontowego wejścia.Chodź za mną.Swanson wszedł po schodach na pierwsze piętro, a Linberg tuż za nim.Hala na piętrze nie była przedzielona; półmrok rozpraszało mdłe światło wpadające przez długie rzędy okien, prawie nieprzejrzystych od brudu.Środek pomieszczenia zajmowały różne maszyny, a w kątach piętrzyły się zardzewiałe zwoje drutu.- Już się domyślasz? - zapytał Swanson, sapiąc po krótkiej wspinaczce schodami.Linberg rozejrzał się uważniej.Nie dostrzegł niczego niezwykłego, tyle że sufit wydawał się niższy niż na parterze.- Nie - odparł.- Do rzeczy, Bili.Naprawdę nie mam nastroju, żeby grać w ciuciubabkę.- W porządku - rzekł Swanson, Zawrócił w stronę schodów.Linberg nie był pewien, czy na starość traci kondycję, czy coś mu się wydaje, w każdym razie na drugie piętro wchodziło się jakby dłużej.Podobnie jak na pierwszym, podłoga zastawiona była maszynami, w których wciąż tkwiły nie do końca nawinięte szpule drutu.I znów były agent zauważył, że ściany na drugim piętrze są niższe niż na parterze.Swansen bez słowa poprowadził Linberga w głąb pomieszczenia.Zatrzymał się przy wiertarce, pstryknął wyłącznikiem w ścianie, by zapalić światło, i nachylił się.Na podłodze, w wyżłobieniu deski, znajdowało się ledwie widoczne kółko, w sam raz na jeden palec.Swanson szarpnął za nie i otworzył niewielką klapę podłogową.W dół prowadziła drabina.Wspierając się o krawędzie otworu, Swanson zszedł po drabinie, a Linberg za nim.- Boże kochany! - wyszeptał Linberg.- To nie do wiary.Wzdłuż pomieszczenia, w świetle słabych żarówek, ciągnęły się niezliczone szeregi starannie poustawianej broni palnej.Linberg zauważył tam wszystko, od moździerzy począwszy, na karabinach maszynowych kaliber pięćdziesiąt skończywszy.W pomieszczeniu znajdowały się również stosy pudeł z amunicją i sterty czegoś, co wyglądało na kamizelki kuloodporne.- Prawdopodobnie nigdy byśmy nie odkryli tego miejsca, gdyby nie fakt, że zwłoki Ungara wystawały z otwartego włazu - powiedział Swanson.- Ktoś zgłosił telefonicznie, że usłyszał strzały, i trupa znalazła miejscowa policja.Nie do wiary, prawda?- Niebywałe - przyznał Linberg, wlepiając wzrok w szeregi oręża.- To stara chińska sztuczka - wyjaśnił Swanson.- Słyszałem o tym już dawno, jeszcze kiedy z Laurą wybraliśmy się do San Francisco.Dawniej podatki płaciło się od wielkości powierzchni zakładu, wobec tego chińscy właściciele fabryk budowali swoje przybytki wyzysku tak, by całe piętro pozostawało niewidoczne od ulicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl