RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ci panowie drzwi rozwalą  bąknął baron i postąpił krok, aby samemu je uchylić. To  to! Panowie żandarmy i barońskie drzwi wyważyć gotowi, gdy trzeba.Aj, aj, paniebaronie!  pogroził mu psotnie palcem.By wnet potem wypchnąć go na pokoje, na znak, że woli sam tu czoło stawić i sprawę ła-godzić.Po czym sięgnął flegmatycznie po szynel, rzucony poprzednio kłębem na krzesło.I wówczas dopiero zwrócił się do barońskiego  człowieka zaufania , stojącego sztywno zzakrzepłą twarzą i brodą. Otwórz.58 Nina tymczasem, wciśnięta w róg kanapy i obojętna na Wandy tkliwość i rąk uściski, spo-glądała przed się w upartym bezruchu i ogłuszeniu zupełnym na wszystko, co się wokółdzieje.Patrząc przed się, nie widziała nic zgoła, szepczącej Wandy nie słyszała wcale; zadu-mana, miała w sobie nirwaniczną obojętność na wszystko: gdyby ją płomienie pożaru ogar-nęły w tej chwili, dałaby się ich uściskom bez drgnienia.Te momenty fascynacji grozy, opadające wobec wrażeń nazbyt gwałtownych stworzeniawłaśnie najruchliwsze, w instynkty najzasobniejsze  wszystkie dusze wiewiórcze  są jakbykresem ich wrażliwości, z woli natury tylko pogodnej: granicą ostatnią przyjmowania jakich-kolwiek pobudzeń z zewnątrz.Pozostaje już tylko: albo chyżym spadem rzucić się na schwał, może w tym karkołomnym skoku podwiniesię jaki uchwyt ratunku, a wtedy: w śmig, w zwrot, w zakłębienie  z gałęzi na gałąz, z wierz-chołka na czub, z konaru na pień  gdzieś w gąszczy zacisznej przypaść, z łapkami przyuszach czujnych przeczekać bicie tego serca, które pęknąć chciało i.poskoczyć dalej wświaty ciekawe; albo, pozostawszy na gałęzi pod fascynacją grozy, dać temu sercu ścichnąć, stanąć wbezoddechu otwartym, gdy wyciągając z kłęba swe cielsko coraz to dłuższe, pełzać pocznieku zdobyczy, przykutej jego wzrokiem do gałęzi  wąż smutku leniwy, potwór życia naj-straszniejszy!.Bo powaga nieszczęścia jest jak smutek leniwy, a smęt taki, co nam miesiące i lata wypeł-nić sobą zamierza, jest jak śmierć sama powoli na nas idąca.Uciec!.I Nina sama nie wiedziała, jakie to myśli  skądciś jej się pojawiły i przepadając  gdzieśzerwały ją nagle z miejsca w sprężeniu ramion upartym: postanowienie  przyszło samo.Ja-kie to mianowicie postanowienie  nie wiedziała zresztą dobrze. Nie płacz!  tupnęła na Wandę.Było bo w tym i upokorzenie, i obelga już po prostu: ta  poczciwa Wanda płacząca zanią, która to wszak sama czynić powinna.I znowuż wydała się jej Wanda, niby ta zakaptu-rzona nad chorą zakonnica, która na to tylko współczuje i płacze, aby spleść rychło ręce obie iopuściwszy powieki opowiedzieć, jak to święta Brygida, córka królewska, była jeszcze ład-niejsza, tańczyła jeszcze piękniej, a jednak, cała się cierpieniom ludzkim oddawszy, i miłośćnawet. O, nie, nie! dajcie mi pokój ze  świętymi  rzuciła opryskliwie tym myślom w odpo-wiedz.I jęła chodzić po pokoju.A że krok plątał się mimo wszystko, był jakby niezdecydowany ico chwila w opieszałość opaść gotowy, więc podjęła suknię bocznym chwytem, możliwiewysoko; ściągnęła fałdy w garść dla większego reliefu bioder, czyniąc to wszystko po części Wandzie na złość , tym  świętościom w odpowiedz, po części zaś dla skrzepienia  byuczuć się, wszystkim smętkom spornie: hardą, mocną, pewną siebie.I tak w biodrach rozko-łysana, w brawury kobiecej kroku i geście przechadzała się po miękkim dywanie, jakby naczających się stopach. Bój się Boga, Nino, co ty gwiżdżesz?! A ty skąd to znasz?  odpowiedziała opryskliwie, pokazując gniewnie czubek języka.I zawstydziły się obie.Stąd nawrót smutku jeszcze gorszy niż przedtem.Wanda doczekała się wreszcie: oto łzywielkie zakręciły się wirem gwałtownym w oczach Niny; porwała się tedy z miejsca, by jąramionami ogarnąć.Lecz Nina żachnęła się jej w rękach, chwytając kurczowo za oba ramiona.59  Ach, zostaw mnie! Bo ja bym w tej chwili coś złego chciała komu zrobić! Komuż to?. rozchyliły się szeroko fioletowe oczy Wandy. I za co?. Ach, wszystko jedno komu! Wszystko jedno za co! Zostaw mnie.Ty wcale nie jesteśkobietą.Ja nie umiem myśleć potulnie.Przez pokój przeszło w pośpiechu kilku młodych panów: po dwóch, po trzech, zaszepta-nych gorączkowo.Wanda usłyszała jakieś słowo i zbladła nagle. Gdzie są?!  zagadnęła poufale jednego z przechodzących. W przedpokoju  brzmiała prędka i przyciszona odpowiedz.Same nie spostrzegły, jak je pociągnął za sobą ten tajemniczy rozruch szeptów i kroków.Znalazły się w bibliotece [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl