[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie byłem jedynym, który je kochał.Czarny Legion też się na nie natknął i zadecydował, że się nadaje.Do ukrycia łupu - Gag zachichotał.- Jasne, wywalili mnie na zbity pysk, ale w tym samym czasie, gdy mnie wlekli po schodach na dół, w górę wciągali kasę.- Zgarnąłeś całą kasę?- Żałuj, że cię nie było.Wszyscy powinni tam być.To było kapitalne.Izba mieści się od podwórza, więc po prostu zwiesiłem się z dachu, przebiłem się przez ścianę i wysadziłem w powietrze tył sejfu.Tak między nami, nie był to porządny sejf - dodał ciszej.- Skoro nie byli dość sprytni, aby upilnować własną forsę, zasłużyli na ten numer - powiedziałem.- Też tak sądzę.Ale skoro jestem tutaj, a więc jakąś ochronę mieli.- Aha.Odzyskali swój towar?- Nii.Jak myślisz, czemu jestem tutaj, a nie pływam w jakimś ścieku?- Masz świętą rację.Zamiast Czarnego Legionu znalazła cię Straż?- Skąd wiesz?- Zwędziłeś Legionowi dwumiesięczny żołd.Gdyby mieli w rękach ciebie, ale nie mieli kasy, w tej chwili usiłowaliby cię przekonać, żebyś oddał im złoto.Dysponują mnóstwem sposobów nakłaniania ludzi do mówienia.W większości są one twarde i tępe albo gorące i ostre.Po raz pierwszy Gag rozejrzał się nerwowo.- Tak, ale wiesz co? Strażnicy usłyszeli, że Czarny Legion mnie szuka.Pierwsi zobaczyli mnie i capnęli, lecz chyba nie wiedzą, co zrobiłem.Gdyby wiedzieli, to pewnie nie byłoby mnie tutaj, no nie?- Myślę, że trafiłeś w samo sedno - powiedziałem.- I teraz po prostu siedzisz i czekasz, aż ktoś sobie o tobie przypomni i odkryje, co zrobiłeś? Kto wie, może Czarny Legion postanowi osobiście sprawdzić więzienia.Najemnicy mogą stanąć w drzwiach w każdej chwili.- Nie mów - mruknął Gag z nutą rezygnacji.- Jesteś porządnym facetem, nie rób mi tego.Muszę się stąd wydostać, wiem, że muszę, ale to niemożliwe.Nie mam swoich materiałów.Bez nich nie mogę niczego wysadzić.- Czemu nie zastanowisz się przez chwilę? Jesteś cwanym facetem, Gag, może coś wykombinujesz.- Dobra, spróbuję.- Nie mówił ze zbyt wielkim przekonaniem, co znaczyło, że jest realistą.Realista czy nie, musieliśmy coś wymyślić.Jeśli nic innego, to groziła nam śmierć z uduszenia.Stanąłem na palcach i omiotłem wzrokiem tłum.Gag był jedyną znaną mi osobą.Odwróciłem się i znowu obejrzałem zamek.Pewien szczegół był dziwny, lecz nie potrafiłem tego sprecyzować.Normalny, okrągły zamek, pomalowany na czarno, o średnicy jakichś sześciu cali.Krawędzie trochę niewyraźne i jakby płynne.Zaraz, zaraz.Nigdy wcześniej nic nie rozpływało mi się przed oczami, no, może tylko po porządnej hulance.A puszyste kontury miały tylko koty.Wzrok nadal mi dopisywał, więc chyba oczy mnie nie myliły.Przecież ja tylko słyszałem, że czarnoksiężnicy rozpoznają zaczarowane przedmioty dzięki tej puszystej radiacji.Niektórzy z nich opisywali ją jako mglistą otoczkę.Ja tylko o niej słyszałem, nigdy nie byłem w stanie jej zobaczyć - a tu raptem ten zamek, co było dość oczywiste, rozmywał się jak szalony.Może, pomyślałem z nagłym przypływem nadziei, otrzymałem jednak jakąś pomoc od Gasha i sprzężonego metabolizmu.Wlepiłem oczy w zamek.Co tu zrobić? Ludowi gawędziarze lubią ujmować to następująco: sięgasz umysłem i wtedy dzieje się coś wstrząsającego.Byłem mądrzejszy.Magia to praca, ciężka praca, a najtrudniejsza jest teoria.Nie lubiłem magii między innymi dlatego, że nigdy nie radziłem sobie z matematyką.Z drugiej strony, co miałem do stracenia? Może dla bogów rzucanie czarów jest łatwiejsze niż dla zwyczajnych magów? Spróbowałem sięgnąć umysłem.Czy kiedykolwiek próbowaliście sięgnąć umysłem? Musiałem jedynie pomyśleć o tym, jak to zrobić, i uświadomiłem sobie, że nie mam zielonego pojęcia, co to oznacza.Spojrzałem groźnie na zamek.Chcę, żebyś się otworzył, pomyślałem.Zamek tkwił w drzwiach, lekceważąc mnie totalnie.Zacząłem walczyć z narastającą frustracją.Przy innej okazji słyszałem, że frustracja jest najszybszym środkiem prowadzącym do magicznego paraliżu.Nawet jeśli czujesz, że nie możesz czegoś zrobić, lepiej nie poświęcaj zbytniej uwagi temu uczuciu, bo w przeciwnym wypadku ono cię zdominuje, a sprzężenie zwrotne sprawi, że faktycznie nie będziesz w stanie niczego zrobić.Mogę to zrobić, powtarzałem sobie, naprawdę mogę.Zamek tkwił nieporuszony.Postanowiłem spróbować innego podejścia.Skoncentrowałem się na zamku, wyobraziłem sobie zamek, próbowałem wypełnić umysł zamkiem, zamkiem i tylko zamkiem.Niczym innym jak otwartym zamkiem.Otoczyłem zamek dłonią, nakazując mocy spłynąć po palcach i otworzyć go.Pomyślałem nawet, żeby go polizać.Uparty sukinsyn nawet nie drgnął.Wbrew usilnym próbom zachowania spokoju i tak ogarnęła mnie frustracja, a przede wszystkim wściekłość.Walnąłem w zamek krawędzią dłoni.Wszystkie myśli o zamku zniknęły.Auuu! Syknąłem, tuląc obolałą rękę i zastanawiając się, czy byłem dość durny, aby ją złamać.Nagle usłyszeliśmy tupot licznych stóp.Przed klatką stanął porucznik Straży, za nim stłoczyło się z pół tuzina naprawdę wielkich żołnierzy z dobytymi mieczami.Widziałem posiłki za ich plecami, a przez okno dalszych Strażników zajmujących pozycje wokół budynku.- W porządku, ludzie - zagaił porucznik - zabierać się z tej szczurzej nory.Nikt się nie odezwał.Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie koniec przemowy.Zamknąłem oczy i pomyślałem: “Otwórz się!"Usłyszałem grzechot łańcuchów i dudnienie kroków.Uchyliłem jedno oko [ Pobierz całość w formacie PDF ]