RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz był, a jakby go nie było.Koło południa zaczęło ją nosić.Jakiś niepokój, jakieś myśli przelatujące przez głowęjedna za drugą.Nie trzeba wstać lewą nogą czy też tyłkiem do góry, żeby mieć zły humor. Każdym swoim gestem Czesia okazywała więc paskudny humor.Małgośka jednak miała tow nosie.Zajęła się pokojami, werandą, nielicznym gościom podała to, co tam Cześka akuratnaszykowała, i schodziła jej z drogi.Maurycy koło południa wsiadł w samochód i gdzieśpojechał.Absurd wrócił z cmentarza, wyżłopał wodę z miski, stojącej przy schodach, uwalił siępod kabarynami i spał.Kaczki leżały w misce na stole.Gdy w samo południe, nie wiadomo po co przyszedł Jaszczuk, Czesia Gawlińska spytała,co chciał, i przegoniła go z miejsca Marleny, kiedy jakoś tak odruchowo tam usiadł. A tak się przyszedłem poradzić, pani Gawlińska  odparł Jaszczuk, siadając na stołkuprzy blacie kuchennym  czyby może tej mojej chatki od razu przy remoncie nie rozbudować. Jakiej chatki?  spytała bez specjalnego zainteresowania. No tej, co kupiłem pod Wzgórzem. A to rozbuduj  mruknęła. Wielki problem. No i to samo pomyślałem  ucieszył się Jaszczuk. Jaki to problem przy jednymbałaganie ze dwa małe pokoje albo sypialnię dobudować, a nie potem się zastanawiać, że to czytamto.Czesia nie miała pojęcia, o co mu chodzi, więc tylko przytaknęła.Tak jak i Małgośce, gdyta rzuciła w przelocie, że do Tuśki trzeba po pościel jechać, bo ostatnią zmianę pozakładała. U Marleny po podwórku się pałęta  wtrącił Jaszczuk. Tuśka?  Czesia zerknęła czujnie w jego stronę. No a kto! U Marleny na podwórku? Kiedy? A ile! Pięć minut temu, jak tu jechałem, żem ją widział.Przy ostatnich słowach Zenka zadzwoniła komórka Czesi.Dzwoniła Asia, córka Marlenyz Londynu.Zaniepokojonym głosem spytała, czy z matką wszystko okej, bo albo nie odbiera,kiedy się do niej dzwoni, a jak odbierze, to jakimś dziwnym głosem mówi.Czesia uspokoiłacórkę Marleny, mówiąc, że jej matka jezdzi bez przerwy teraz gdzieś z Olafem, coś załatwiająna miesiąc przed ślubem, choć ona nie ma pojęcia co, bo o ile wie, to wszystko było jużpozałatwiane.Potem wszedł jakiś gość z plecakiem na karku, ukłonił się, więc wzięła kartę i podała mudo stolika, a że od razu zdecydował, że to co wczoraj, wróciła do kuchni i podpaliła palnikpod zupą kresową, po czym wyciągnęła do smażenia gotowe już roladki schabowe z serem, niezawracając sobie głowy, co on tam wczoraj mógł jeść.Może Małgośka by wiedziała, ale gdzieśwsiąkła.Zaraz po gościu pojawił się Marek.Gdyby Czesi jakieś dziwne myśli po głowie niechodziły, nawet by się na jego widok ucieszyła, bo dawno nie zaglądał.Zanosząc zupę do stolika,zauważyła tylko, że Marek nie rozsiadł się pod oknem jak zawsze, tylko łaził po sali w tę i nazadi jakoś dziwnie wyglądał.Gość zjadł kresową, a potem roladki i powiedział, że też mu smakowało.Czesi nawetspecjalnie to nie obeszło.Zjadł, zapłacił, do widzenia. I zaraz pewnie będzie tu Józefina  odezwał się ni z tego, ni z owego Jaszczuk  bo żemją przed mostem minął.Usłyszawszy o Józefinie, Czesia przypomniała sobie o kaczkach.Stanęła więc przykuchennym oknie i zaczęła je skubać.Skubie, skubie  nic.Kilka piórek na siłę wyrwała, alepod nimi puch nie do ruszenia. A kiedy te kaczki zabite?  Józefina jeszcze nim weszła, z podwórka zobaczyła przezokno, co Czesia robi, i zaraz po wejściu zapytała.Zdjęła kapelusz, potrząsnęła głową, wsunąwszy dłoń z tyłu pod włosy gestem światowej damy, i położyła go na stoliku Marleny. Koło dziesiątej!  warknęła Czesia. To dopiero teraz skubiesz? A kiedy! Na ciepło się kaczkę skubie. Na jakie ciepło?! Wiem, że się nie parzy jak kur& Bo się nie parzy.Nim ostygnie.Na takie ciepło.Teraz to ze skórą obedrzyj, bo inaczejrady nie dasz. A na co mi kaczka bez skóry?! I tego tłuszczu pod nią! Jak to się bez skóry upiecze! odparła Czesia jednym tchem.Popatrzyła na kaczkę, wzięła ją za szyję, i wyrzuciła przez okno.Nie było otwarte.Potemcisnęła drugą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl