[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mówiÄ™ o dawniejszych gÅ‚osach, ale jesz-cze Fr.H.Lewestam (1876) nazywa utwory Fredry (mówiÄ…c w szczególnoÅ›ci o Zlubach pa-nieÅ„skich i o Dożywociu) na wpół tylko narodowymi, to bowiem, co ich kwintesencjÄ™ sta-nowi, jest raczej po prostu obce, niezupeÅ‚nie nawet jeszcze przeszczepione na grunt tutej-szy. Porównajmy ten sÄ…d z hiperbolicznÄ… ekstazÄ… Günthera (1914), kiedy powiada, że pol-skość bije Å‚unÄ… tak silnÄ… z utworów Fredry, iż wszystko, co jest poza niÄ…, ginie w cieniu i wmroku !DaÅ‚oby siÄ™ te rozbieżnoÅ›ci wytÅ‚umaczyć realnym przykÅ‚adem.DziÅ› Gucio w swoim nie-gdyÅ› modnym rajtroczku wydaje siÄ™ arcypolski; owym współczesnym Polakom, którzy jesz-cze nosili bekiesze i palone buty, wydawaÅ‚ siÄ™ ten furfant razem ze swoim magnetyzmem raczej cudzoziemski.Kiedy dziÅ› kurtyna siÄ™ podnosi i ukazuje nam stylowy salonik paniDobrójskiej, ten i ów wzdycha: Jakie to polskie! dla współczesnych byÅ‚aby to cudzo-ziemszczyzna.Toż samo obyczajowo: ta swoboda panien, którÄ… pani Dobrójska ledwie miar-kuje jakim Å‚agodnym słówkiem, te wojny miÅ‚osne, wszystko to w roku osiemset trzydziestymi którymÅ› mogÅ‚o siÄ™ wydawać dość n i e p o l s k i e ; atmosfera ta natomiast bardzo byÅ‚a bliskaobyczajom (bodaj scenicznym) ludzi z t e j s a m e j s f e r y na drugim kraÅ„cu Europy.Tak wiÄ™c mam wrażenie, że owa sÅ‚awna polskość Fredry, akcentowana dziÅ› może dozbytku, wiÄ™cej siÄ™ przyczyniÅ‚a do zaciemnienia niż do wyjaÅ›nienia problemu.Jak w znanejanegdocie SÅ‚oÅ„ a kwestia polska.Raz widziany od gÅ‚owy, raz od ogona, ale zawsze ten samsÅ‚oÅ„.Tymczasem tutaj, zamiast szowinizmu, trzeba by raczej trochÄ™.m a r k s i z m u.%7Å‚yciewolne od trosk codziennych, pozwalajÄ…ce na zbytek i fantazjÄ™ uczucia, życie pewnej sfery rodzi pewne objawy.Te same warunki spoÅ‚eczne tworzÄ… tÄ™ samÄ… nadbudowÄ™ moralnÄ…, te sa-me wady i cnoty; dlatego i chÅ‚opak lekkoduch, i ciepÅ‚y stryjaszek, i mama, i panny, i caÅ‚ydwór tyle majÄ… cech podobnych u Fredry i u Musseta.Z tego samego klasowego podÅ‚oża wynikajÄ… i inne analogie.Bardzo trafnie wyczuÅ‚ Grzy-maÅ‚a-Siedlecki m u s s e t y z m owej najbardziej zdawaÅ‚oby siÄ™ polskiej i zaÅ›ciankowej ko-medii: Pan Jowialski.Bo i hrabia OleÅ› Fredro, i wicehrabia Alfred de Musset musieli zbieraćwzorki w pewnej sferze.Dobrobyt, sytość, lenistwo umysÅ‚owe, nawyk obcowania z ludzmizależnymi lub niższymi od nich rodziÅ‚y dziwaków i gÅ‚uptasów; jak z drugiej strony owo życiedworskie stwarzaÅ‚o chmarÄ™ pasożytów, rezydentów, obżorów, opojów.I dlatego, mimo żedwaj pisarze polski i francuski nie znali siÄ™ wzajem, tyle powinowactw można odnalezć wÅ›wiecie i w stylu nawet groteskowych figur Musseta i Fredry.Marinoni z Fantasia albo baronz Nie igra siÄ™ z miÅ‚oÅ›ciÄ…, czyż nie sÄ… w swojej zadowolonej gÅ‚upocie podobni do szambelana46Jowialskiego? A nasz Smakosz wyższy rangÄ… od wielebnych Blasiusa i Bridaine czy niedobrze czuÅ‚by siÄ™ wÅ›ród figur Musseta?Jeszcze w czymÅ› wiÄ™cej objawia siÄ™ ów paÅ„ski stosunek autorów do swoich figur.Ludzietej sfery co Fredro i Musset majÄ… atawistyczne poczucie bezpieczeÅ„stwa.Szlachcic jest jesz-cze udzielnym królikiem; patrzy ze swego ganku na Å›wiat niby na teatr marionetek, może siÄ™bawić Å›miesznostkami figur, które sÄ… od niego przeważnie zależne.Dla niego ksiÄ…dz pro-boszcz, pan sÄ™dzia czy pan starosta majÄ… zawsze swój najmilszy uÅ›miech.Inaczej dla plebeju-sza.Ci, którzy wyszli z ludu, którzy wypili wszystkie gorycze życia, jak Molier, jak Beau-marchais, ci dobrze wiedzÄ…, czym pachnie dostać siÄ™ w rÄ™ce Tartufa czy Orgona albo sÄ™dziegoGÄ…ski.Dla jaÅ›nie pana dureÅ„ jest tylko zabawny, dla plebejusza dureÅ„ jest grozny.Gdzie Fre-dro czy Musset widzÄ… raczej ucieszne oblicze gÅ‚upoty, tam Molier czy Beaumarchais widzÄ…jej posÄ™pne możliwoÅ›ci.WidzÄ… je nawet poprzez wdziÄ™k takich uroczych lekkoduchów , jakmolierowski don Juan, jak Almaviva.Charakter ich satyry jest ostry, niepokojÄ…cy.Szlacheckihumor Fredry, jak i z paÅ„ska poetycka fantazja Musseta to produkt ludzi, którym nigdy anigłód nie skrÄ™ciÅ‚ kiszek, ani których ambicja nie byÅ‚a upokorzona, ludzi, którzy patrzÄ… pobÅ‚aż-liwie na szamotanie siÄ™ Å›wiata, niezbyt troszczÄ…c siÄ™ o to, aby go przerabiać, bo ostateczniemiejsce przypadÅ‚o im niezgorsze.I ten zupeÅ‚ny brak zaczynu rewolucyjnego, buntowniczegoróżni zasadniczo teatr Fredry od Moliera czy od Beaumarchais go, a zbliża go do teatru Mus-seta. Należąc do epoki organicznej (?), nic z miejsca nie rusza chwali FredrÄ™ Lucjan Sie-mieÅ„ski w przedmowie do jego DzieÅ‚.SÅ‚uszne jest tedy pytanie krytyka, czy taki Jowialski nie jest bliższy z ducha Mussetowiniż jakiejkolwiek farsie Moliera , ale w odpowiedzi na to pytanie daÅ‚bym odmienny komen-tarz.W każdym razie, nie bez pikanterii jest fakt, że nasz komediopisarz bliższy zdaje siÄ™duchem temu, którego pism nie widziaÅ‚ na oczy, niż temu, na którym siÄ™ uczyÅ‚ pisać i któryuchodziÅ‚ za jego rodzica i mistrza.Ale o rzekomym molieryzmie Fredry pomówimy osobno;to za obszerny temat.%7Å‚e Fredro i Musset nie wiedzieli o sobie wzajem, to wÅ‚aÅ›nie daje smak tym analogiom, októrych gdyby nie brutalna przemoc dat! nasi wpÅ‚ywologowie napisaliby już caÅ‚e tomy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]